NSDAP
Naziści w Wińsku pojawili się na początku lat 30-tych. Pierwszą komórkę hitlerowskiej partii NSDAP założył w sierpniu 1932 Christian Lang. Zanim został w Wińsku Ortgruppenleiterem, był kramarzem a później znachorem, chociaż nie było tajemnicą, że dochody czerpał głównie z przeprowadzania nielegalnych aborcji. Mieszkał w domu na rogu ulic Ogrodowej i Szkolnej. Dzięki swojej pozycji w partii zrobił błyskawiczną karierę i już w 1933 został burmistrzem Wińska. Na swojego zastępcę mianował grabarza o nazwisku Jürke. Nawet w tak małej miejscowości jak Wińsko, w partii istniały dwie zwalczające się frakcje. Nieformalną przywódczynią grupy będącej opozycją dla burmistrza była Marta Hildebrandt przezywana Huldą – właścicielka hotelu Czarny Orzeł. W hotelowej restauracji portret Hitlera zawsze udekorowany był świeżymi kwiatami. Rita Steinhardt Botwinick w swojej książce “Wińsko 1933-1946” opisuje historię jej walki o przejęcie władzy w NSDAP w Wińsku. Dla Huldy nie było rzeczy niemożliwych. Udało jej się nawet uzyskać audiencję u samego Hitlera, gdzie przedstawiła zarzuty przeciwko Langemu. Jednak jej działania nie na wiele się zdały i upokorzona musiała w końcu sprzedać hotel i wyjechać.
SA – “Brunatne Koszule”
Organizacja ta powstała jako bojówki ochraniające zgromadzenia partyjne NSDAP a następnie przekształcono ją w odziały szturmowe (Die Sturmabteilungen der NSDAP). Na jej czele stanął Ernst Röhm. SA stała się stopniowo najsilniejszą i najbardziej masową organizacją paramilitarną w hitlerowskich Niemczech. W Wińsku komendantem SA został niejaki Cebulla – z zawodu krawiec. Przyciągnął on do wińskiego SA bezrobotnych i wszelkiej maści szumowiny. Ubrani w brunatne koszule, maszerowali przez miasto ze śpiewem na ustach. W mieście często dochodziło do bójek między SA a członkami i zwolennikami innych ugrupowań. Jedną z takich bójek opisuje w swoich pamiętnikach Rita Steinhardt Botwinick:
Obudził mnie dziwny hałas. Wstałam i poszłam do sąsiedniego pokoju, ale moich rodziców nie było w łóżku. Wtem zobaczyłam trzy sylwetki stojące przy oknie. Zdziwiłam się, dlaczego moja mama, tato i starszy brat Walter, wszyscy w nocnych koszulach, spoglądali przez okno w dół na nasze podwórko. Co znaczyły te dziwne pomruki i łomot, przy akompaniamencie barwnych przekleństw w prawie niezrozumiałym dialekcie śląskim? Pociągnęłam Waltera za spodnie od piżamy i zrobił dla mnie miejsce. Osiem lat starszy ode mnie, zawsze był moim obrońcą i nauczycielem. Byłam najmłodszą z czwórki dzieci, jedyną dziewczynką i często potrzebowałam jego życzliwego zrozumienia. Bracia Dicker i Friedel nie mieli cierpliwości do młodszej siostry, która próbowała przyłączać się do nich i ich przyjaciół.
Walter powiedział: “Spójrz, siostrzyczko, to wersja rewolucji w wydaniu Wińska. Twoja pierwsza, ale nie sądzę, że ostatnia. “
Moja matka wyraziła wątpliwość, czy dziewięcioletnia dziewczynka powinna być świadkiem ponurego spektaklu bijatyki na pięści i kije. Jednak koniec końców nie odesłała mnie do łóżka, czym byłam zaskoczona i zadowolona.
“Rewolucja? W Wińsku? Na naszym podwórku? “
Walter wyjaśnił, że awantura nie ma nic wspólnego z naszą rodziną. To było polityczne preludium do planowanych wyborów. Członkowie jednej stosunkowo nowej partii – Niemieckiej Narodowosocjalistycznej Partii Robotniczej – wszyscy nazywali ich nazistami – wszczynali bójki z członkami innych frakcji politycznych. Zapytałam mojego brata.
“Ale dlaczego oni się biją?”
“Żeby wpłynąć na nadchodzące wybory”.
Nadal nie rozumiałam, jak tarzanie się po ziemi i kaleczenie się miało pomóc kandydatom na urząd. Walter, mój mentor, wyjaśnił, że tę taktykę nazywano zastraszaniem. Nadal zdezorientowana, potrząsnęłam głową.
“Boisz się?” – zapytał mój ojciec i sięgnął po moją rękę.
„Och, nie, tato.” Czułam się całkowicie bezpieczne w obecności dwóch najważniejszych mężczyzn w moim życiu.
“Czy naziści walczą z komunistami?” – zastanawiałem się. Nauczyciele ostrzegali nas przed straszliwym niebezpieczeństwem Czerwonej Zarazy.
Mój ojciec zacisnął usta i potrząsnął głową.
“Nie ma żadnych komunistów w Wińsku. Może jeden, ale tylko wtedy, gdy jest pijany. W dużych miastach hitlerowcy i komuniści walczą, ale nie tutaj. Widzisz tych w brązowych koszulach? Są wichrzycielami, podżegaczami. Dzięki Bogu, ich człowiek, nazywa się Hitler, nie ma szans na wygraną. “
“Szumowiny”, dodała mama, ale Walter sprzeciwił się,
“Nie bądź dla nich zbyt surowa, mamo. Większość z nich wolałaby pracować niż się bić. Poznaję kilku z nich; rzucili szkołę gdy skończyli szesnaście lat. Nie mogą znaleźć pracy, a ich zasiłki socjalne wystarczą im na pół tygodnia. Robią więc, co mogą, żeby zarobić trochę pieniędzy, na przykład krzycząc “Heil Hitler” i wdając się w bójki. Wątpię, by wiedzieli wiele o pomysłach Hitlera na zmiany w kraju. “
Wskazał na postacie na podwórzu.
“Widzisz mężczyzn w szarych koszulach? Lubią ubierać się w resztki umundurowania z Wielkiej Wojny. Większość z nich to weterani i należą do organizacji zwanej Stahlhelm. (Stalowy Hełm). Ich kandydat na prezydenta to stary generał Paul von Hindenburg. Dopóki oni przeciwstawiają się nazistom, Hitler nie wygra. “
Bójka przeniosła się na drugą stronę ulicy (Witosa) do obejścia kowala i wróciliśmy do naszych łóżek. Rano mama poleciła Lenie, naszej pokojówce, aby wyszorowała kamienne schody, ponieważ były poplamione krwią. Plotkarze, którzy zgromadzili się wokół pomp publicznych, donieśli, że w nocnej awanturze nikt nie został poważnie ranny. Skończyło się na skaleczeniach i siniakach. Kto wygrał? Walka była zbyt chaotyczna, by ogłosić zwycięzcę.
W wyborach 1933 roku bojówkarze SA w całych Niemczech, a więc i w powiecie wołowskim, obstawili lokale wyborcze i zastraszali głosujących często stosując przemoc fizyczną. W efekcie NSDAP wygrała tu zdecydowanie.
Hitler obawiał się jednak rosnących wpływów Röhma i zarządził przeprowadzenie czystki wśród dowódców SA. Akcja, nazwana później Nocą Długich Noży, przeprowadzona została w nocy z 29 na 30 czerwca 1934. Głównych przywódców SA, w tym Ernsta Röhma i dowódcę SA we Wrocławiu Edmunda Heinesa schwytano i zamordowano. Niedługo po tym na pompie w Wińsku, która stała na ul. Mickiewicza niedaleko skrzyżowania z ul. Witosa, nieznany autor powiesił napisany na dużym kartonie wiersz:
Gdy ważniacy czas mają i jak lodu pieniędzy
Coraz większe problemy pchają nas do nędzy
Siedzą trutnie wygodnie w przytulnym ratuszu
Za pieniądze z naszego nędznego funduszu
Przyzwoitość i cnota zniknęły z widoku
A zwykli ludzie harują od świtu do zmroku
Panny przy nadziei czy szczupłe być chcecie?
Brat Lang za trzy marki sprawi, że będziecie
Zło ma używanie, grzech za grzechem goni
Bo nazistowska partia je troskliwie chroni
Nazwy ulic zmienione na nowych szpanerów
Którzy hańbią prawdziwych starych bohaterów
O Adolfie wspaniały, swym wińskim kolegom
Pozwól pójść, gdzie posłałeś Röhma i Heinesego
Bez urazy i złości przyjm nasz apel szczery
i pozwól się nam znaleźć w Rzeszy Numer Cztery
Wtedy w Wińsku zapłonie na pagórka szczycie
Ognisko wdzięczności za wspaniałe życie.
Wokół pompy zebrała się spora gromada ludzi. Śmiechom i komentarzom nie było końca. Wiadomość o wierszu z pompy dotarła niebawem do ratusza. Burmistrz Lang był wściekły i nakazał doprowadzenie wszystkich podejrzanych o antynazistowskie poglądy. Śledztwo trwało długo, ale sprawcy nie udało się znaleźć. Dopiero w 1967 roku niemieccy wińszczanie dowiedzieli się, że napisał go brat proboszcza Willinka, Ernst.
Przejawy krytyki reżimu SA zwalczało z zawziętością, która w Wińsku przybrała kuriozalną formę. Pewnego dnia mieszkańcy zauważyli stojący na roku ratusza drewniany słup i sporych rozmiarów głaz opatrzony napisem:
Wer rührt sich mit undeutschen schändlichen Tun
SA kennt nicht Frieden, SA läßt ihn nicht rüh’n
co w dowolnym tłumaczeniu znaczy:
Tym, co popełnią antyniemiecki, haniebny czyn
SA nie odpuści, SA na to nie pozwoli im
Rita Steinhardt Botwinick w swoich pamiętnikach tak wspomina akcję SA w Wińsku w ramach ogłoszonego przez nazistów narodowego bojkotu żydowskich sklepów i zakładów usługowych:
Wczesnym rankiem pierwszego kwietnia 1933 roku zobaczyłam kilku SA-mannów, stojących przy drzwiach i bramach prowadzących do naszej posiadłości. Wydawało się, że się tu wałęsają, tupiąc nogami, paląc i gadając, tylko ich mundury robiły wrażenie. Pilnują naszego domu? Wtedy zobaczyłam, że w rękach mają pałki. Poczułem ucisk w żołądku, niezupełnie ból, ale więcej niż dyskomfort. To był początek strachu, który dręczył mnie przez wiele lat. Pobiegłem powiedzieć mojej mamie o Brunatnych Koszulach.
Stanęłyśmy razem przy oknie i poznałyśmy, że bojówkarze byli miejscowymi chłopakami z Wińska, choć ubrani w buty i pasy wydawali się obcy. Dopiero po kilku miesiącach zrozumiałyśmy, że nowe ubrania zmieniły nie tylko ich wygląd. Brunatne koszule sprawiły, że ich postawa stawała się coraz bardziej wroga a ambicje coraz bardziej wygórowane.
Mama wzruszyła ramionami: “Więc to jest bojkot? Tutaj, w Wińsku? Nie mogę uwierzyć, że zawracają sobie nami głowę. Pokręciła głową, bardziej zaskoczona niż zdenerwowana.
“Co to jest bojkot?”
Wytłumaczyła mi, że nowy kanclerz Niemiec, niejaki pan Hitler, próbuje powstrzymać chrześcijan przed prowadzeniem interesów z Żydami. Ten człowiek był antysemitą, czyli taki, który nienawidzi Żydów. Ten bojkot ma powstrzymać klientów. Pokręciłem głową. Dlaczego ktoś w Berlinie miałby się przejmować tym, kto korzysta z naszego młyna lub robi zakupy w piekarni? Mama pogłaskała mnie i zapewniła, że nasi sąsiedzi są lojalni i nie ma się czym martwić.
Myliła się. […]
Oficjalnie bojkot miał trwać jeden dzień. Ale nie w Wińsku. Nowo mianowany burmistrz, Christian Lang, był również szefem lokalnej partii nazistowskiej. Trzymał SA-mannów przed naszymi drzwiami przez dwa miesiące. Gdy ich w końcu wycofał, piekarnia i młyn przestały być rentowne. Nasz sąsiad Hugo Kliem doniósł nam, że burmistrz miał ambicję, aby uczynić z Wińska pierwsze miasto w powiecie, które miało zostać uznane za “Judenrein” – oczyszczone z Żydów. Lang wysłał wkrótce jedynego w Wińsku policjanta, Urbana, aby zamknął piekarnię. Gdy Urban zaplombowywał drzwi piekarni, w dużym piecu jeszcze piekł się chleb. Na tabliczce, którą umieścił na drzwiach, napisano: “Zamknięte z powodu naruszenia przepisów sanitarnych.” Żadnej inspekcji pomieszczeń nie przeprowadzono.
Losy wińskich nazistów są mi w większości nieznane. Jedynie w dwóch przypadkach udało się je ustalić. Georg Mai, nazistowski dyrektor szkoły w Wińsku, zmarł rok po wojnie w jenieckim obozie. Christian Lang, człowiek, którego podłość i służalczość wobec reżimu kosztowały życie wielu osób, postanowił w styczniu 1945 r. uciec z Wińska pociągiem. Według informacji, do których dotarła Rita Steinhardt Botwinick, został z niego wypchnięty, prawdopodobnie na moście w Ścinawie. Do zachodnich Niemiec nigdy nie dotarł.
Opracował: Bogodar Zielnica