W dużej sali domu kultury, która po wojnie została przerobiona na kino, w czasie wojny znajdowała się sala gimnastyczna. Znajdował się na niej sprzęt sportowy i rury do wspinania się. Pan Marian pamięta, że na sali tej po wojnie na podłodze leżał również szkielet szybowca bez pokrycia. Czasy były niebezpieczne. W piwnicy budynku zajmowanego obecnie przez zakład komunalny znajdował się skład amunicji. Młody Marian z kolegami biegał tam patrzeć przez okienko na stosy pocisków moździeżowych dużego kalibru.
Równie niebezpieczni byli żołnierze rosyjscy, których można było w Wińsku często spotkać. Tadeusz Samborski z Rogowa pamięta jak pewnego razu szedł ul. Kolejową (Piłsudskiego) do Wińska. Gdy zbliżał się do miejsca, na którym stoi dziś nowy dom kultury, usłyszał strzały. Zaintrygowany podkradł się bliżej i zobaczył dwóch pijanych oficerów rosyjskich strzelających do siebie. Jeden z nich upadł ale oddał jeszcze jeden strzał i po chwili upadł również drugi. Rany okazały się śmiertelne. Pochowano ich na terenie obecnej Straży Pożarnej. Jakiś czas później ciała ekshumowano i przeniesiono na cmentarz w Wińsku do zbiorowej mogiły żołnierskiej. Po kilku kolejnych latach ciała wszystkich Rosjan przeniesiono i pochowano w Wołowie.
Marian Manaczyński był świadkiem jak pewnego dnia nadjechało dwóch Rosjan w bryczce. Przyjechali z Jakubikowic, gdzie stacjonowali w majątku. Objechali rynek i zatrzymali się przed budynkiem, w którym dzisiaj znajduje się agencja PKO. Jeden z nich zobaczył, że w witrynie sklepowej leży kiełbasa. Zeskoczył na chodnik, rozbił szkło butem i zabrał całą kiełbasę. Bryczka ruszyła i dwóch zwycięzców odjechało ze swoim łupem do Jakubikowic.
Z tyłu drukarni na rogu mieszkała Niemka z dwoma synami. Pan Marian bawił się z nimi. Problemów z komunikacją nie było. Dzieci podczas zabawy zawsze potrafią się dogadać. Później wyjechali w sierpniu 1946 razem z innymi. Prąd w Wińsku pojawił się w 1947. Za obecną stacją paliw “Bliska” w garażu postawiono lokomobilę napędzającą dynamo. Obsługiwał ją pan Siermiński i pewien Niemiec, który chodził cały czas w pilotce. Oprócz obsługi lokomobili naprawiali instalację tym, którzy ich o to poprosili. Potem koło silosa przy młynie postawiono o wiele większą pomalowaną na zielono lokomobilę, ponieważ zużycie prądu w Wińsku wzrastało.