WIŃSKO 1945-1990 zdjęcia i wspomnienia Mariana Manaczyńskiego

“Do Wińska przyjechałem 4 grudnia 1945, z rodziną i tydzień siedzieliśmy w Wińsku na stacji. Stał tam wykolejony poniemiecki pociąg. Ludzie chodzili do Wińska na zwiad. Zajęliśmy dom na ulicy Spokojnej. W arkadach hotelu Czarny Orzeł rozłożyli swoje stragany kramarze. Na rogu rynku przy murach ratusza stał niemiecki pojazd półgąsiennicowy. Zawsze czekaliśmy, żeby jak najszybciej skończyły się lekcje i pędem do tego samochodu, kto pierwszy siądzie za kierownicę. Za jakiś czas samochód został usunięty. Pierzeja północna była cała spalona, a południowa częściowo. Niektóre budynki były takie, że można było tylko wstawić szyby i mieszkać. Sam ratusz był spalony, stały tylko mury. Wchodziliśmy tam z kolegami z ciekawości. Pamiętam, że w południowo zachodniej części ratusza stała kasa pancerna. Potem ktoś ją rozpruł i kasa zniknęła. W środku były pieniądze ale były to niemieckie banknoty. Szkoda, że ratusz w 1963 rozebrano. Jakby tu był od początku gospodarz jak się należy, toby to Wińsko było odbudowane dawno. W budynku gdzie mieszkam do dziś, była redakcja a z tyłu, w podwórzu, była drukarnia. Przed wojną i w czasie wojny drukowano tam ukazującą się dwa razy w tygodniu gazetę Winzig-Herrnstädter Stadtblatt. (Wińsko-Wąsoska Gazeta Miejska – większość roczników tego czasopisma jest dostępna się w Bibliotece Uniwersyteckiej.) Potem wojsko polskie zabrało maszyny drukarskie. Dziewczynę znalazłem blisko domu. Mieszkała na rynku, więc wystarczyło przejść przez ogródek koło drukarni i już byłem u niej.”

Taki pojazd pojazd półgąsiennicowy stał po wojnie przy roku ratusza. Marian z kolegami uwielbiał się w nim bawić. Źródło: https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=750722
Znak graficzny Wińsko-Wąsoskiej Gazety Miejskiej.
Zaproszenia na potańcówki drukowane w Wińsko-Wąsoskiej Gazecie Miejskiej przed wojną. U góry zaproszenie na potańcówkę w gospodzie Biały Rumak (po wojnie Europa), poniżej, do Lasku Radości (kompleksu wypoczynkowego przy starym basenie.
Pierwsza strona gazety, wydanie z 6 września 1939 r.
Znaczki rabatowe znalezione w starej drukarni w Wińsku.
Matryca do druku opakowań na cukierki na kaszel znaleziona w starej drukarni w Wińsku.
Była drukarnia na ul. Spokojnej. Tu tu drukowano Wińsko-Wąsoską Gazetę Miejską. Po wojnie maszyny drukarskie zabrało wojsko.

Zmorą Wińska byli szabrownicy, którzy rozkradali  maszyny i narzędzia i wszystko, co przedstawiało jakąś większą wartość. Władze próbowały powstrzymać ten proceder stawiając na drodze do Rawicza w Wodnikach szlaban, przez który przepuszczali tylko osadników, ale niewiele to pomogło. 

 Puste budynki nadające się do zamieszkania oznaczane były literami “RR” i tym samym skazane na rozbiórkę. Tuż po wojnie na Rynku naprzeciw pawilonów handlowych była stacja paliw. Oprócz tego przy ulicach stały dystrybutory. Jeden z nich, marki “Esso”, stał na drugiej stronie rynku, na chodniku blisko wyjazdu z rynku na Wołów. Drugi, większy, stał przy ul. Mickiewicza przed budynkiem, który spalił się w 2017 roku. 

Rynek przed wojną. Po prawej narożna ściana ratusza. Budynek widoczny między ratuszem a drzewem - szalet publiczny - po wojnie był częściowo zburzony. Na lewo od drzewa latarnia gazowa i dystrybutor paliwa. Podobne dystrybutory stały jeszcze po wojnie w paru miejscach.

W budynku, który przed wojną był własnością rodziny Steinhardtów (rozebrane już budynki tzw. “starej rzeźni” na rogu ul. Mickiewicza i Witosa), w czasach wojennych mieściła się fabryka marmolady należąca do niejakiego Krauze. W 1945 pani Ania Bieniek chodząc po budynku natknęła się na beczki z ciemną mazią. Spróbowała jej, ale maź okazała się niesmaczna. Była to melasa – odpad pozostający po produkcji marmolady i cukru. Po wojnie produkcji marmolady nie uruchomiono. Teść Mariana Manaczyńskiego, Władysław Jastrzębski był kierownikiem Delegatury Obwodowego Urzędu Likwidacyjnego. Instytucja ta zajmowała się zbieraniem i magazynowaniem mebli, maszyn i innych sprzętów pozostałych po Niemcach. Urząd przekazywał następnie zgromadzone dobra osobom i zakładom, które je potrzebowały i miały na to zgodę władz. Manaczyński widział, jak cały sprzęt z fabryki marmolady zapakowano na ciężarówki i wywieziono do Rokity w Brzegu Dolnym. W archiwum domowym odnalazł nawet protokół zdawczo odbiorczy. Wynika z niego, że młyny do mielenia mąki należące przed wojną do rodziny Steinhardtów po wojnie znalazły się w Brzegu Dolnym. Później dopiero w tym miejscu powstała rzeźnia. 

Protokół przekazania maszyn i urządzeń z fabryki marmolady w Wińcu (Wińsku) do zakładów Rokita w Brzegu Dolnym.

W dużej sali domu kultury, która po wojnie została przerobiona na kino, w czasie wojny znajdowała się sala gimnastyczna. Znajdował się na niej sprzęt sportowy i rury do wspinania się. Pan Marian pamięta, że na sali tej po wojnie na podłodze leżał również szkielet szybowca bez pokrycia. Czasy były niebezpieczne. W piwnicy budynku zajmowanego obecnie przez zakład komunalny znajdował się skład amunicji. Młody Marian z kolegami biegał tam patrzeć przez okienko na stosy pocisków moździeżowych dużego kalibru. 

Równie niebezpieczni byli żołnierze rosyjscy, których można było w Wińsku często spotkać. Tadeusz Samborski z Rogowa pamięta jak pewnego razu szedł ul. Kolejową (Piłsudskiego) do Wińska. Gdy zbliżał się do miejsca, na którym stoi dziś nowy dom kultury, usłyszał strzały. Zaintrygowany podkradł się bliżej i zobaczył dwóch pijanych oficerów rosyjskich strzelających do siebie. Jeden z nich upadł ale oddał jeszcze jeden strzał i po chwili upadł również drugi. Rany okazały się śmiertelne. Pochowano ich na terenie obecnej Straży Pożarnej. Jakiś czas później ciała ekshumowano i przeniesiono na cmentarz w Wińsku do zbiorowej mogiły żołnierskiej. Po kilku kolejnych latach ciała wszystkich Rosjan przeniesiono i pochowano w Wołowie. 

   Marian Manaczyński był świadkiem jak pewnego dnia nadjechało dwóch Rosjan w bryczce. Przyjechali z Jakubikowic, gdzie stacjonowali w majątku. Objechali rynek i zatrzymali się przed budynkiem, w którym dzisiaj znajduje się agencja PKO. Jeden z nich zobaczył, że w witrynie sklepowej leży kiełbasa. Zeskoczył na chodnik, rozbił szkło butem i zabrał całą kiełbasę. Bryczka ruszyła i dwóch zwycięzców odjechało ze swoim łupem do Jakubikowic. 

    Z tyłu drukarni na rogu mieszkała Niemka z dwoma synami. Pan Marian bawił się z nimi. Problemów z komunikacją nie było. Dzieci podczas zabawy zawsze potrafią się dogadać. Później wyjechali w sierpniu 1946 razem z innymi. Prąd w Wińsku pojawił się w 1947. Za obecną stacją paliw “Bliska” w garażu postawiono lokomobilę napędzającą dynamo. Obsługiwał ją pan Siermiński i pewien Niemiec, który chodził cały czas w pilotce. Oprócz obsługi lokomobili naprawiali instalację tym, którzy ich o to poprosili. Potem koło silosa przy młynie postawiono o wiele większą pomalowaną na zielono lokomobilę, ponieważ zużycie prądu w Wińsku wzrastało. 

Dąb przy ul. Mickiewicza przed byłą siedzibą partii, na którym ktoś jesienią 1954 rozwiesił ulotki krytykujące komunistycznych przywódców.

Pan Manaczyński zupełnie nieświadomie naraził się władzy ludowej. Wspomina to tak: “Jesień 1954, październik. Przyszli o 11 w nocy. Ojciec otworzył drzwi “Zbierać się na przesłuchanie”. Zabrali mnie na posterunek który mieścił się w domku na rogu. Zadawali głupie pytania, potem zamknęli mnie w celi na pierwszym piętrze. Wcześnie rano usłyszałem wołanie mojej siostry: “Maniek! Mam dla ciebie jabłka i chleb”. Po chwili milicjanci przynieśli mi jabłka, ale chleba nie podali. O 8 rano przyjechała taka przedwojenna “cytryna” i panowie w skórzanych płaszczach i kapeluszach, zapakowali mnie do samochodu i do Wołowa. W Wołowie znowu przesłuchanie. Potem przewieźli nas na UB do Wrocławia na Podwale. Był ze mną jeszcze aresztowany Sadowiński Tadeusz i Sadowiński Roman. Jak nas zamknęli, to ciągali wszystkich młodych, bo w tym czasie na Dolnym Śląsku działała nielegalna organizacja młodzieżowa “Kwiat”, o czym dowiedziałem się w czasie śledztwa. Swoje przeszedłem. Zrywanie w nocy po trzy-cztery razy, przesłuchania. Kiedyś dobrze rysowałem. Na UB we Wrocławiu pokazali mi tą ulotkę i kazali tak samo napisać. No to napisałem, w pokoju było ich ośmiu mundurowych a ja sam. Na ulotce było napisane “Bierut to ch**” i jeszcze coś o Stalinie. Litery były napisane przerywanymi kreskami, żeby UB nie mogło rozpoznać autora po charakterze pisma. Gdy przyszło się na przesłuchanie, trzeba się było najpierw zameldować: “Podejrzany taki a taki melduje się na przesłuchanie”. Siadało się na taborecie odwróconym do góry nogami, ręce złożone i zaczynało się przesłuchanie. Jeden ze śledczych był bardzo agresywny. Straszył, groził pistoletem. Potem zastąpił go kapitan, już łagodniejszy. W celi siedział ze mną jakiś czas Kazio z Bytomia. Jego żona była w Anglii i przesłała córce wieczne pióro. Za to pióro siedział już pół roku.  W końcu zwolnili mnie w grudniu przed świętami, ale musiałem się meldować co tydzień na posterunku. Jak się okazało, zostaliśmy aresztowani bo chodziliśmy do domu kultury i graliśmy w karty w “durnia” do późna w nocy, więc wydaliśmy się więc im najbardziej podejrzani. 

W tym budynku na rogu ulic Ogrodowej i Kościelnej mieścił się w 1954 roku posterunek MO.

W 1956 przez Wińsko przetoczyły się kolumny czołgów rosyjskich. Jechały z Legnicy na Poznań, aby zdławić robotnicze protesty, które rozpoczęły się w fabryce Cegielskiego. Pan Marian pamięta, że siedział z kolegami na schodach prowadzących do ratusza. Czołgi jechały “na szagę” niszcząc chodniki, drogi, miażdżąc częściowo spalone budynki. Marian z kolegami schowali się w popłochu w murach ratusza, bo spod gąsiennic leciały na nich kamienie. Przejazd trwał kilka dni. 

Ratusz w Wińsku, zdjęcie przedwojenne. Przed wejściem widoczne schody, na których Marian Manaczyński siedział z kolegami, gdy przez Wińsko w 1956 przejeżdżały radzieckie czołgi jadące na Poznań.
Ratusz, początek lat 60-tych. Widok od strony ul. Kościuszki.
Marian Manaczyński z kolegami na tle ratusza. Zdjęcie wykonano 17.07.1963.

 Jak wielu innych starszych ludzi z Wińska, wspomina on z nostalgią, że kiedyś było weselej niż teraz. Ludzie więcej z sobą przebywali, razem się bawili, byli dla siebie bardziej życzliwi. Potańcówki były prawie codziennie. Za starym domem kultury, który wtedy nosił nazwę “Świetlica gromadzka”, znajdowała się strzelnica sportowa i kręgielnia. Strzelnica położona była równolegle do ul. Piłsudskiego i miała ok. 100 m. Zakończona była kulochwytem zbudowanym z muru i wału ziemnego. Strzelało się w kierunku gazowni. Murowana kręgielnia była w idealnym stanie. Brakowało tylko kul i kręgli. W świetlicy na sali tanecznej wisiało wielkie lustro, więc z parkietu tańczące pary mogły obserwować siebie i innych. Władze powiatowe zabrały potem lustro Wołowa, bo ich zdaniem jak na świetlicę gromadzką, było zbyt luksusowe. Na potańcówkach przygrywał autochton pan Bagiński, umiał zagrać wszystko, i walczyka i oberka i poleczkę i tango.

Stary dom kultury. Zaraz powojnie był Świetlicą Gromadzką. Wińszczanie po wojnie przybywali tu tłumnie na potańcówki.
Teren starego domu kultury. Kręgielnia i strzelnica zostały rozebrane w latach powojennych.

 

Zanim niemiecki Winzig stał się polskim Wińskiem, wielokrotnie zmieniał nazwę. Kolejność była następująca:

Winzig > Wińcyg > Wieniec > Winiec > Wińsk lub Winsk > Wińsko

Porównajmy te dwa dokumenty: 1 kwietnia 1947 ob. Jastrzębski pracował jeszcze w Wincu, a 9 maja 1947 już w Wińsku.

 

Młodzieńczym marzeniem Mariana Manaczyńskiego był zawód operatora filmowego. Czasy były ciężkie, więc marzenia trzeba było odłożyć na półkę, ale zamiast tego pan Marian kupił sobie aparat, którym uwieczniał wydarzenia z życia Wińska. Poniżej zdjęcia z archiwum rodzinnego Mariana Manaczyńskiego.

Komisja poborowa w Wińsku. 17.06.1948.
Kolizja dwóch motocykli na ul. Kościuszki. Jednym z motocyklistów był kierownik masarni. Zdjęcie z lat 50-tych lub 60-tych.
Wizyta biskupa Adama Dyczkowskiego w Wińsku.
Bryczka z biskupem Adamem Dyczkowskim na ul. Kościuszki.
Wyścig Pokoju przejeżdża przez Wińsko, lata 80-te.
Przejazd kolarzy przez rynek. Z tyłu widoczna restauracja Karina. W tym miejscu stoi dziś ośrodek zdrowia.
Pochód pierwszomajowy przechodzi koło trybuny przed Urzędem Gminy w Wińsku. Lata 80-te.
Defilada, lata 80-te.
Dekoracja zasłużonych. Z tyłu kaplica cmentarna, która w latach osiemdziesiątych była siedzibą Ligi Obrony Kraju.
Pielgrzymka na Jasną Górę mija Urząd Gminy. Lata 80-te.
Ul. Kościuszki, początek lat 80-tych.
ul. Kościuszki po deszczu. Początek lat 80-tych.
Budowa nowej szkoły. Lata 80-te.
Postój taksówek na rynku. Było ich w Wińsku aż jedenaście. W tle restauracja Karina. Lata 80-te.
Impreza na stadionie, pokaz skoków spadochronowych. Lata 80-te.
Impreza na stadionie. Lata 80-te.
Rynek, część południowa, koniec lat 70-tych.
Róg rynku od ul. Kościuszki. Lata 70-te.
Impreza na stadionie, lata 80-te.
Zabawy zimowe na górce w Wińsku, na horyzoncie droga na Kleszczowice. Lata 80-te.
Północno zachodni róg rynku, koniec lat 70-tych.
Pamiętna zima czasów stanu wojennego 1981/82.
Zima 1981/82, ul. Kolejowa (Piłsudskiego).
Zima 1981/82, widok z runku na kościół św. Trójcy.
Remont ściany budynku na rynku (pl.Wolności). Na drugim planie Urząd Gminy. lata 80-te.
Bracia Mariana Manaczyńskiego. Lata 80-te.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *