SPACER PO WINZIG

Większość miłośników historii Wińska zna dobrze dawne miasto z pocztówek. Dzisiaj zapraszam do galerii zdjęć przedwojennego Wińska, z których część nie była dotąd nigdy publikowana. Czas wyruszyć na spacer po starym Winzig. Na końcu wirtualnej przechadzki proszę spróbować rozwiązać zagadkę. Nasz spacer zaczniemy od Rynku. Na pustym obecnie placyku na rogu pl. Wolności i ul. Kościuszki wznosiła się narożna kamienica. Bliźniacza kamienica o identycznej bryle stoi do dziś naprzeciwko lodziarni “U Manieczki”. Na parterze kamienicy widocznej na zdjęciu mieściła się popularna i często odwiedzana przez niemieckich mieszkańców Winzig kawiarenka “Zenker”.

Z następnego zdjęcia dowiadujemy się, że serwowano tam nie tylko kawę i ciastka, ale również piwo “Becker”. Podróżnych wjeżdżających od strony Wołowa witał widok okazałego ratusza i szczelnie zabudowany wąskimi kamieniczkami Rynek. Znak drogowy wskazuje, że również przed wojną obowiązywał na Rynku ruch okrężny.

Skręćmy zatem tak, jak nakazuje znak. Posuwamy się teraz południową stroną Rynku. Widzimy jego południowo-zachodnią część. Mijamy zaparkowany samochód. Zdjęcie musiało zostać wykonane już po 1933, ponieważ na ścianie zakładu stolarskiego Maxa Sube wisi znak ze swastyką. Dwie bliźniacze kamieniczki z charakterystyczą schodkową fasadą podzieliły los wszystkich innych budynków tej strony Rynku. Choć można je było wyremontować, każda wcześniej czy później oznaczana była jako RR – “przeznaczona do rozbiórki”.

Dochodzimy do rogu Rynku i ulicy Ogrodowej. Stajemy i spoglądamy na smukłą wieżę kościoła katolickiego. 

Po chwili obracamy się, ponieważ słychać warkot silnika. To przed domem dr Muellera zaparkował jakiś samochód. Nasz wzrok przyciąga wysoka girlanda stojąca przed ratuszem. Miasto jest jeszcze puste, ale już niedługo Rynek zapełni się ludźmi. Wszak to dzisiaj rozpoczyna się święto największe święto przedwojennego Wińska –  “Kinderfest”, na które dzieci i dorośli czekają cały rok. Słońce świeci dzisiaj mocno i na bruku widać cień budynku synagogi zwieńczonej sygnaturką. 

Kierujemy się teraz w stronę kościoła ewangelickiego. Mijamy hotel i gospodę “Pod Złotą Gwiazdą”, którego właściciel co tydzień urządza rano świniobicie. Tego dnia po południu jest  zawsze dużo gości, ponieważ do konsumpcji świeżych kotletów i golonki przygrywa miejscowy zespół instrumentalny. Dwa domy dalej, pod cienistymi arkadami hotelu “Czarny Orzeł”, przy stolikach siedzi paru mężczyzn i raczy się piwem z dużych, kamionkowych kufli. 

Dochodzimy do północno-wschodniego rogu rynku. W narożnym budynku mieści się sklep tekstylny Żyda Richarda Schlesingera. Jakaś kobieta właśnie zrobiła u niego zakupy i chwali się nową bluzką sąsiadce. 

Mijamy róg budynku i oczom naszym ukazuje się szkoła i budynek Superintendentury, protestanckiego odpowiednika katolickiego dekanatu.

Wchodzimy na chwilę do szkoły i z okna drugiego piętra spoglądamy w kierunku Rynku.

Pastor Borner pozwala nam wejść na wieżę kościoła, aby móc podziwiać z góry panoramę miasta. Na tle kościoła katolickiego widać stąd dobrze synagogę z pozłacaną wieżyczką.

Wracamy na Rynek. Pod znakiem drogowym zbierają się dzieci. Już za parę godzin zacznie się ich święto. Jakiś mieszkaniec zmierza szybkim krokiem do miejskiej pompy. Zostało już mało czasu, a tu cała rodzina jeszcze niepokąpana i nieubrana.

    Idąc północną stroną widzimy lokomobilę, która przyciągnęła wóz z ozdobami potrzebnymi do udekorowania Rynku. 

   Dochodzimy do rogu Rynku i ul. Kolejowej (Piłsudskiego). Stoi tam sklep i warsztat Seidla. To ulubione miejsce chłopców – małych i dużych. U Seidla można kupić rower, motor, a nawet samochód. Prowadzi on również szkołę nauki jazdy i wypożyczalnię  samochodów.  Niedawno rozszerzył swój asortyment o maszyny do szycia.

Ponieważ do rozpoczęcia “Kinderfestu” mamy jeszcze trochę czasu, Wypożyczamy automobil, aby pozwiedzać miasto. Zjeżdżamy powoli w dół ulicą Kolejową (Piłsudskiego). Po obu stronach ulicy rosną drzewa. Ozdobne gazowe lampy rozbłysną dopiero wieczorem.

Automobil powoli toczy się ulicą Kolejową (Piłsudskiego) w dół w kierunku dworca. Naszym oczom ukazuję się gazownia, gdzie z węgla wytwarzany jest gaz dla całego miasta.

Tuż za budynkiem gazowni po tej samej stronie ulicy stoi domek jednorodzinny. Rodzina, słysząc warkot silnika, wyległa na ganek. Wszyscy są już odświętnie ubrani, więc z pewnością za niedługą chwilę wyruszą do Rynku, aby spędzić cały dzień na zabawie. 

Tuż za budynkiem odbija w górę w lewo polna droga prowadząca do nowego osiedla. Skręcamy w nią. Po pokonaniu wzniesienia skręcamy w lewo i zatrzymujemy się. Tu na górce za gazownią stoją nowo wybudowane domy. Działki są na tyle duże, aby zmieścić przy każdym z nich budynek gospodarczy.

Wracamy na ul. Kolejową i zjeżdżamy nią w dół. Główna droga skręca w prawo do dworca. My jednak skręcamy w lewo na Węgrzce i stajemy przy dużym, podłużnym budynku. To tutaj garażują lokomobile, które widzieliśmy na Rynku.

Zawracamy automobilem w kierunku miasta. Przed Rynkiem skręcamy w ulicę Przemysłową. Tutaj stoi okazały budynek młyna Tschache, który niedawno zmienił właściciela. Richard Marschner po kupnie młyna postanowił go unowocześnić. Nowe elektryczne maszyny do mielenia mąki są już zainstalowane. Koło młyna błyszczy w słońcu potężny silos. Robotnicy właśnie kończą jego budowę. 

Tuż obok młyna znajduje się mleczarnia.

Do rozpoczęcia Święta Dzieci jest jeszcze trochę czasu. Podjeżdżamy na ul. Kościelną.  Z plebanii wychodzi właśnie ksiądz Willinek i zaprasza nas, aby spojrzeć na miasto z wieży kościoła katolickiego.

Wracamy na Rynek. Ludzi jest coraz więcej. Ze wszystkich stron zjeżdżają się powozy i furmanki. Nadchodzi długo oczekiwana chwila. Święto Dzieci rozpoczyna się uroczystą paradą. Otwiera ją grupa jeźdźców w mundurach pruskiej kawalerii.

Za nią podążają wozy z przebierańcami. Na jednym z nich kobiety i mężczyźni w ludowych strojach trzymają długie kije, do których przytwierdzone są znaki cech rzemieślniczych.

Na jednym z kolejnych wozów udekorowanych gałązkami winorośli ustawiona jest ogromna beczka. Przypomina o czasach średniowiecznych, w których Wińsko słynęło z produkcji przednich win.

W paradzie nie mogło zabraknąć zespołu muzycznego, który przez wiele lat był chlubą miasta.

Uroczysty orszak, jak co roku, przemierza całe miasto. Długi korowód złożony z jeźdźców, wozów, grup dziecięcych, orkiestr i mieszkańców mija Rynek, Wołowskie Przedmieście (ul. Mickiewicza), ul. Ścinawską (Witosa), aby zakończyć uroczysty przemarsz w Lasku Rozrywki koło basenu. Na skraju lasu wzrok przykuwa nowo wybudowana willa nowego właściciela młyna Richarda Marschnera. 

Orszak świętujących dociera w końcu do Lasku Rozrywki. Na zmęczonych, choć szczęśliwych uczestników święta, czeka tam poczęstunek. Po posiłku czas na konkursy, tańce i spacer parkowymi alejami.

Amatorów kąpieli kusi basen. Woda jest jeszcze trochę zimna, ale paru śmiałków zawsze się znajdzie.

Czas zakończyć naszą podróż w czasie. Opuszczamy stary Winzig. Zanim miasto zniknie nam z oczu, spójrzmy jeszcze raz za siebie na panoramę miasta.

Dziękuję za wspólny spacer. Wszystkie zdjęcia (z wyjątkiem zdjęcia silosa) udostępniło archiwum Archiv des Patenschaftsbeirates Meschede-Winzig.

Bogodar Zielnica

A teraz czas na zagadkę. Jakie adresy mają dwa domy stojące w Wińsku, których przedwojenne fotografie zamieszczam poniżej? Dziękuję Markowi Malinowskiemu za ich udostępnienie.

——————————————————————————————————————————————————————————————–

                                                                                          Dom nr 1

 

                                                                                               DOM nr 2